Artukuły

Zmarnowane talenty.
Albo tylko nadszarpnięte lub jeszcze nieodkryte do końca, taka myśl przyszła mi do głowy i doszedłem do bardzo dziwnych wniosków... i właśnie nimi chciałbym się podzielić.
Nazwy wykonawców lub nazwiska mogą Was zaskoczyć (czasem) lecz proponuję przeczytać ten tekst do końca – mam nadzieję, że się ze mną zgodzicie.
Na początek strzelę jak u Hichocka... - Ich Troje. Łódzka grupa, która debiutowała w połowie lat 90. na antenie regionalnej rozgłośni radiowej. Piosenki z repertuaru zespołu bardzo szybko podbiły słuchaczy Radia Łódź i innych rozgłośni. Zespół śpiewał o sprawach bardzo ważnych dla każdego człowieka, a ich niebanalne koncerty były pierwszymi tego typu widowiskami w Polsce.
Do każdego utworu grupa przygotowywała specyficzną choreografię, choćby składała się ona tylko z tańca przy krześle, zawsze na scenie działy się rzeczy istotne dla charakteru utworu.
Na pierwszych trzech płytach zespołu słyszeliśmy o aborcji, tożsamości płciowej, bezdomnych, kibolach i wielu i tematach, które nie były poruszane przez popowych artystów.
Każda piosenka to była osobna historia ubrana w niebanalną interpretację, trójka wokalistów nigdy nie udawała, że umie śpiewać, lecz wiedziała jak trzymać słuchacza w osłupieniu przez cały koncert. Kiedy tak dzisiaj o tym myślałem Ich Troje mogłaby by być dzisiaj gwiazdą na miarę grupy Coma. Ten sam teatralny wydźwięk, ta sama maniera opowiadania słuchaczowi historii.
Niestety zespół Michała Wiśniewskiego poszedł w stronę jarmarczną, a kompozytorowi Jackowi Łągwie skończyły się pomysły kompozytorskie. Nagły przypływ sławy, trzykrotne zmiany wokalistki, a przede wszystkim kurczowe przypodobanie się publiczności niestety dzisiaj doprowadziło do sytuacji, że Ich Troje jest tylko wpisem w encyklopedii jako zespół, który sprzedał ileś tam płyt. Mogli stać się ikoną polskiej piosenki musicalowej, niestety poszli w stronę za którą już nic nie znajdą... Wiśniewski wciąż obiecuje najlepsze płyty, ale za każdym razem czyli już 5 kolejnych dostajemy produkt coraz mniej strawny, a szczytem bezguścia jest dla mnie solowe wydawnictwo Jacka Łągwy.
Ich Troje otrzymuje u mnie 1 miejsce zmarnowanych szans.
 
Na drugiej pozycji znalazła się Luiza Staniec, znana także jako Luiza Es, ale także możemy ją kojarzyć jako liderkę lubelskich formacji Matka czy Red Head czy gościnną wokalistkę grupy Telewizor.

 
Bardziej obeznani fani skojarzą Luizę jako chórzystkę Bajmu lub autorkę tekstów m.in. Eweliny Flinty czy Zdzisławy Sośnickiej. I właściwie tutaj powinienem zakończyć ponieważ wszystkie zarzuty, które miałem do Pani Luizy wygłosiłem. Niewątpliwie artystka – chyba nie może znaleźć swojego miejsca i stąd wieczne poszukiwania tożsamości.
Kiedy na początku lat 90 usłyszałem utwory – „Zaćmienie serca”, „Tylko mur”, „Zły duch” – wiedziałem, że narodziła się muzyczna gwiazda na miarę lat 90. Niestety, nieznane mi są kulisy sławy Luizy Staniec, więc nie wiem co się stało... Ale później zaistniał zespół Matka, których jedynym sukcesem był występ w programie Kuby Wojewódzkiego... Nawet planowana pierwsza płyta jako dodatek do Kuriera Lubelskiego się nie ukazała. Do dziś pozostał tylko jeden singiel. Kiedy dziewczyny wystąpiły w towarzystwie Michała Wiśniewskiego jako grupa Red Head na festiwalu Top Trendy w Opolu coś się we mnie zagotowało, na szczęście projekt szybko upadł, a Luiza Staniec zaistniała jako autorka tekstu mega przeboju – " Żałuję" Eweliny Flinty. Później było jeszcze lepiej, bo w popularnym serialu "Magda M" co tydzień słyszeliśmy wspaniały utwór – "Płynę, ginę" śpiewany charyzmatyczną chrypką przez Luizę.
Nie wiadomo dlaczego piosenkarka postanowiła robić dalej karierę solową i nagrała płytę... o której nikt nie wie. Prawda, materiał utrzymany w jazzowym stylu, nagrany na bardzo wysokim poziomie lecz... znów czegoś zabrakło.
Mam świadomość, że wokalistka jest przez cały okres swojej kariery tuż przed... wciąż goni króliczka. Bardzo bym chciał usłyszeć świetny rockowy materiał spod pióra Luizy Staniec śpiewany przez Luizę ES.
Tymczasem pani zajmuje u mnie 2 miejsce w moim prywatnym rankingu zmarnowanych szans.
Na trzeciej pozycji znalazły się równocześnie trzy dziewczyny, które nagrały po jednym albumie, niestety płyty są tak żenująco słabe i wydane bardzo dawno temu, że teraz nikt nie chce zainwestować w te piosenkarki. Wszystkie trzy posiadają wspaniałe warunki wokalne, jednak piosenki, które zaprezentowały publiczności są skandalicznie złe.
Hania Stach, Georgina Tarasiuk i Alicja Janosz – bo o nich mowa do dziś próbują na nowo zaistnieć na popowej scenie muzycznej , jednak skutki są mizerne i widoczne tylko dla zagorzałych fanów.
Osobną kategorią jest Violetta Brzezińska. Młodziutka laureatka Szansy na sukces i opolskich debiutów miała wszelkie perspektywy aby stać się gwiazdą na miarę Justyny Steczkowskiej.

Akurat o niej niegdyś rozmawiałem z Jarkiem Kozidrakiem, który zaproponował jej nagranie kilku utworów – niestety piosenkarka jeszcze nie wiedziała co chce w życiu robić.
Brzezińska miała nas także reprezentować na Festiwalu Eurowizji, jednak i z tych planów nic nie wyszło. Później nagrała dwie piękne ballady które ukazały się na solowej płycie Roberta Jansona i to prawie koniec jej dokonań. Nagle w zeszłym roku pierwsza solowa płyta Violetty Brzezińskiej – niestety do kupienia tylko w katolickich księgarniach.
Mimo wszystko kupiłem, urzeczony głosem wokalistki, niestety banialuki, które ona wyśpiewuje nie nadają się do słuchania. Szkoda tego głosu, kto wie może to ona byłaby dziś diwą polskiej muzyki rozrywkowej.I dodatkowy wpis, po latach Viola wydała kolejną płytę A2. I jest to najgorsza płyta tego roku...Chyba czas zapomniec o wokalistce Brzezińskiej.
Również na początku lat 90 swoją wielką karierę muzyczną rozpoczął Jacek Wójcicki.
 
Jego brawurowość, poczucie humoru i wielki głos zjednały mu tysiące fanów w całej Polsce. Do tego niebanalne teksty z Piwnicy pod Baranami gwarantowały rozrywkę na najwyższym poziomie. Co się stało, że po nagraniu jednej płyty (o pastorałkach przez grzeczność nie wspomnę) artysta, który był zapraszany do każdego programu telewizyjnego przestał istnieć???
Czy sprawił to Kabaret Olgi Lipińskiej do którego Wójcicki się „zaciągnął, czy zła praca menadżerki, która bardziej martwiła się o skandale o których była mowa niż o „Press tour”? - Nie wiem.
Następcą Jacka przez chwilę był Janusz Radek, który do dziś ma swoje miejsce w muzyce i wciąż się rozwija. Pozostaje żal, że dzisiaj nie nucimy piosenek z tekstem tylko banialuki śpiewane przez grupę zarzynanego koguta.
Zmarnowana szansa na wielką karierę Jacka Wójcickiego zajmuje u mnie 5 miejsce.
I ostatnia pozycja trochę dla skandalu, ale także aby zwrócić uwagę na niepokojące zjawisko – Zespół Bajm.
 
Ktoś złapie się za głowę, kto inny stwierdzi, że piszę bzdury.
Trudno, to są moje przypuszczenia. Od początku.
„Szare miraże” - Maanamu, „ Zamki na piasku” - Lady Panku czy „ Nie ma wody na pustyni” Bajmu te trzy utwory łączy jedno – wszystkie są o tym samym. O braku podstawowych produktów żywnościowych i braku nadziei w stanie wojennym. Jak wytłumaczyć więc fenomen, że Bajm nigdy nie jest wymieniany wśród grup muzycznych, które w jakikolwiek sposób były zaangażowane w stanie wojennym. A przecież tych piosenek było znacznie więcej – Co mi panie daszJózek nie daruję Ci tej nocy czy Martwa woda. Przykładem niech choćby będzie koncert na 20 – lecie demokracji w Polsce, gdzie grupa Beaty Kozidrak nie wystąpiła. No cóż, niestety sami sobie na to zapracowali. Do końca lat 80 Bajm przez krytyków muzycznych był postrzegany jako zespół grający muzykę do zabawy. Wszystko się zmieniło kiedy grupa wróciła z USA w 1988 roku i wydali singiel, a następnie płytę „Nagie skały”.
Od tego czasu Bajm był w Polsce postrzegany jako jeden z najlepszych zespołów muzycznych, później muzycy ugruntowali swoją pozycję doskonałą „Białą Armią”, a wokalistka solową płytą, na której pokazała po raz kolejny swoje świetne warunki wokalne.
Posypały się nagrody od publiczności i krytyki aż... woda sodowa uderzyła do głowy...
Płyta „Szklanka wody „była absolutnym sukcesem komercyjnym i repertuar Bajmu poszedł w te stronę. Zamiast podtrzymać tę klasę, której po latach się dorobili – Bajm zaczął podlizywać się coraz to młodszej publiczności. Do dziś w repertuarze koncertowym jest piosenka z filmu „W pustyni i w puszczy” jakby tego było mało wokalistka nagrała piosenkę do telenoweli „M jak miłość”.
Zespół od kilku lat nie nagrał płyty wciąż „jadąc na popularności „ Szklanki wody” i jedynego przeboju z poprzedniego krążka - „Myśli i słowa”. Niestety obawiam się, że jeśli grupa nie zmieni swojej muzycznej polityki będzie również już niedługo tylko przebrzmiałą gwiazdą, a nie liczącym się graczem na polskim rynku muzycznym dla wytrawnego słuchacza.
Dlatego jeszcze dzisiaj Bajm nie zajmuje żadnej pozycji, lecz wysyłam mu żółtą kartkę, żeby nie stracił tych słuchaczy, którzy wymagają ciut więcej niż opowieści o seksie w wykonaniu 50 letniej kobiety przy tandetnej muzyce (P.S. Zabierz mnie tam).
Muzyka Francuska
Wydawnictwa Agory

 
Powered by dzs.pl & Hosting & Serwery